Polemika/Fakt

Świadkowie Jehowy – amerykańska religia. Część 5: Konkluzje

Świadkowie Jehowy – amerykańska religia. Część 5: Konkluzje

 Dlaczego spośród wszystkich narodowości na ziemi – Bóg miałby wyselekcjonować właśnie kilku Amerykanów, żeby przekazywali reszcie świata, co On zamierza uczynić? Dlaczego nie Polaków? Albo Argentyńczyków? Albo Somalijczyków?

Gdyby Bóg miał odrobinę przyzwoitości to nigdy nie wybrałby tej krainy. Nie śmiał by tego zrobić ten Bóg. To nie byłoby w Jego stylu. Przecież On preferuje skromne, małe narody. I nie lubi pyszałków. W czasach starożytnych nie wybrał Egiptu ani Rzymu – tylko maleńki Izrael, który nie miał żadnego terytorium.

Musiał wiedzieć ten Bóg, że jeśli na swój „coming out” wybierze kraj, gdzie istnieje mnóstwo dziwacznych religii, gdzie nawiedzonych liderów religijnych można spotkać w każdym barze – to będzie to podejrzane. A już szczególnie wtedy gdy ta jedyna wybrana religia, na tle innych kultów w tym kraju – niczym szczególnym się tak naprawdę nie wyróżnia. Czyżby Bóg był w stanie popełniać takie błędy?

 

Look at the big picture

Dlaczego w Polsce po roku 1989 był największy wzrost liczby Świadków Jehowy w historii? Bo Bóg tak chciał akurat wtedy? Nie. Po prostu trzeba spojrzeć na to wszystko z perspektywy politycznej i socjologicznej; Strażnica jest tylko częścią wielkiej ekspansji Zachodu na Europę Wschodnią. To nie Świadkowie Jehowy są kreatorami tego ruchu – oni się tylko pod niego podłączają, wraz z Mc Donaldsem, wytwórniami filmowymi czy producentami zabawek. Strażnica, tak jak każdy inny przedstawiciel Zachodu – dostała szansę rozprzestrzeniania się na nowe terytoria – i tę szansę bardzo dobrze wykorzystali. Ale należy pamiętać, że jest to taka sama gra jak zawsze. Jest to kolejny przejaw kolonizacji Polskich umysłów i zasobów materialnych.

To również efekt przemian natury aksjologicznej w naszej ojczyźnie. Rozczarowanie komunizmem sprawiło, iż wartości, wzorce i normy funkcjonujące w społeczeństwie amerykańskim uważane są niekiedy przez nas samych za lepsze niż nasze własne, czyli za takie, jakie powinny obowiązywać i u nas; jakże często argumentem, przeważającym szale dyskusji nad jakąś kwestią sporną jest wykazanie, że tak a tak jest w Ameryce, co rozumie się samo przez się jako najlepsze wyjście z sytuacji, nader często ignorując kontekst społeczny, historyczny oraz odmienną mentalność mieszkańców USA.

Ameryka przez długi czas stawiana była na piedestale. Teraz społeczne nastawienie się zmienia – powoli zaczynamy doceniać to, co w Polsce jest autentycznie nasze. Oby taka tendencja się rozwijała. Ale w mikro świecie Świadków Jehowy w dalszym ciągu to bogaty i mądry Amerykanin – pokazuje głupiemu Polaczkowi jak to się robi. To Centrala w Brooklynie kontroluje 130 000 Świadków w Polsce. To od ich amerykańskich kaprysów zależy dobre samopoczucie albo nawet życie wiernych. Ubzdurano sobie w Brooklynie, że transfuzja krwi jest złem, że należy pogardzać ludźmi, którzy przestali być Świadkami Jehowy, albo że lepiej iść do więzienia niż do wojska. To Amerykanie kontrolują ogromne zasoby pieniężne wraz z nieruchomościami, położonymi w każdym większym mieście w Polsce. I to Polacy mają się Amerykanom podporządkować a nie odwrotnie. Jest to religia skrojona na amerykańskiego odbiorcę, dostosowana do tamtejszej kultury i obyczajowości. Chociażby z tego powodu światły człowiek urodzony w Polsce – powinien buntować się wobec takiego brutalnego narzucenia wartości amerykańskich Polakom na polskiej ziemi.

Teraz będzie trochę mojego patosu..

Ktoś może mi zarzucić: A co Ty masz do zaoferowania? Jesteś tylko krytykiem, reakcjonistą. Nie dajesz nic w zamian. Świadkowie mają konkretne odpowiedzi na ważne pytania. A Ty?

Ja nie mam odpowiedzi. Co więcej, gdy tyko słyszę, że ktoś takową ma i to taką, która dotyczy absolutnie każdego człowieka to po prostu z daleka pachnie mi to sekciarstwem i zadufaniem w sobie. Stoję na stanowisku, że każdy powinien samodzielnie dokonywać kreacji własnej egzystencji – albo przynajmniej tego próbować. Tylko rzetelna analiza samego siebie i oraz szczera i przemyślana odpowiedź na pytania: „Czego tak naprawdę chcę? Co sprawia, że czuję się dobrze? – może doprowadzić do czegoś wartościowego w życiu. Nie ma gotowych recept. Nie jestem jednym z tych, którzy obiecują spełnienie, radość i wieczną szczęśliwość za pomocą instrukcji z nieba. Nie można pozwalać aby ktoś inny odpowiadał na Twoje pytania za Ciebie. A chętnych jest do tego wielu i wszyscy krzyczą: My wiemy czego naprawdę chcesz! Wiemy czego ci potrzeba!

Lata życia we współczesnym świecie nauczyły mnie, że zawsze trzeba uważać, gdy ktoś obiecuje coś, co wydaje się zbyt piękne żeby było prawdziwe. I nieważne czy chodzi o system do Forex, piramidę finansową, kurs motywacji, czy też życie wieczne w raju na ziemi. Życzę, aby udawało wam się unikać różnorakich guru, cwanych sprzedawców oraz innych zaklinaczy deszczu. Bo głównie o tym jest ten artykuł. Pilnujcie swojej ciężko zarobionej kasy – i nie dajcie zarobić hochsztaplerom – choćby nie wiem jak wiarygodni i szczerzy się wydawali.

Nie dajmy się też zagubić w propagandzie szczęścia, sztucznych potrzeb i luksusowych marek uprawianej przez potęgi marketingowe. Trzeba dużo samozaparcia by nie zatracić w tej papce tożsamości. Nie wiem kto to powiedział, i jak to dokładnie brzmiało, ale pasuje mi ten cytat jak ulał:

„Jeśli sam nie zaplanujesz swojego życia, to prawdopodobnie staniesz się częścią czyjegoś planu”.

A ja nie chcę żebyśmy stali się częścią planu amerykańskiego – a już szczególnie w wersji „geniuszy marketingu” ze Strażnicy. I tak trochę poboczną treścią tego tekstu, którą starałem się przemycić jest zachęta by szukać wartości skrojonych na nasze słowiańskie umysły.

Polacy nie mają środków na wielkie kampanie marketingowe, kreowanie potrzeb i ekspansję. Ale, kto lepiej może wiedzieć co gra w polskiej duszy niż np. polski pisarz? Dlatego refleksja końcowa jest następująca: Wspierajmy to, co polskie. Polską kulturę, artystów, firmy, stowarzyszenia i inicjatywy. Nie wstydźmy się naszej kultury. Nie pozwólmy na kolonizację naszych umysłów i portfeli przez kapitał zagraniczny. Na tyle ile się da samodzielnie kreujmy nasze potrzeby.

P.S.

Tekst jest oczywiście pisany z pozycji krytyka oraz ma za zadanie wykazać zbieżność Świadków Jehowy ze środowiskiem, które ich poczęło. Co nie znaczy, iż nie można dostrzec u Świadków cech, które nie przystają do amerykańskiej rzeczywistości i zupełnie jej zaprzeczają. Warto wymienić chociażby; ich negatywny stosunek do broni palnej, odmowę służby wojskowej, brak patriotyzmu, odmowę uczestniczenia w świętach narodowych, negatywny stosunek do edukacji i nauki oraz postulat by prowadzić skromne życie.

Ponadto autor nie stoi na stanowisku, iż wszystko w USA jest beznadziejne i kiczowate. Ameryka to świetny kraj i często wspaniali ludzie. Możemy się od nich wiele nauczyć. Ubolewam jedynie nad tym, że tej Ameryki jest w naszym polskim świecie tak dużo: filmy, seriale, restauracje, politycy, komiksy, religie, telefony, zabawki etc. Jest to oczywiście znakiem tego, że to oni są zwycięzcami i wygrywają kulturowo, militarnie oraz finansowo. Są świetni w zarządzaniu, bardzo pracowici i co najważniejsze mają wyniki. Pogody ducha i pewności siebie też na pewno możemy im zazdrościć.

Daleki też jestem od uogólniania negatywnych cech o których pisałem na całe społeczeństwo USA, chociaż zdaję sobie sprawę, że tak to właśnie w tym artykule wyglądało. Pisanie o stereotypach dotyczących całych państw – to zawsze śliski temat. Tych którzy poczuli się obruszeni takim postawieniem sprawy – przepraszam. Ale dla dobra wyrazistości oraz płynności tekstu zrezygnowałem z pisania w każdym miejscu fraz typu, że to „niektórzy”, „daje się zaobserwować”, „moim zdaniem”, „wielu z nich” itp.

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *