Polemika/Fakt

Mój zakład Pascala

Mój zakład Pascala

Nie wiem, czy Bóg istnieje. Wiedza pewna i sprawdzalna tego tematu się nie ima. Można jedynie spekulować, podejrzewać, mieć wiarę, zaklinać rzeczywistość albo oszaleć. Można też pobawić się w ruletkę eschatologiczną i być przygotowanym na różne opcje. Taką próbę podjął kiedyś Blaise Pascal – matematyk, filozof i naukowiec. Tekst zakładu, który Pascal obmyślił, można znaleźć tutaj. 

Ja tymczasem chciałem podzielić się osobistym zakładem, który jest odwróceniem tego Pascalowskiego. Spekuluję czasem na temat Boga na własny użytek. Próbuję to, co wiem poustawiać w głowie w kontekście najważniejszego i najtrudniejszego pytania: Jak żyć? I to wszystko uprościłem. Sprowadziłem chaos różnych opcji do trzech możliwości:

  
1) Bóg istnieje i jest Bogiem dobrym.

2) Bóg istnieje i nie jest Bogiem dobrym.

3) Bóg nie istnieje lub Jego istnienie nie ma dla ludzi znaczenia. 


Ad 1) Jeżeli Bóg jest dobry i mądry to jestem pewien, iż wejrzy na mnie zdroworozsądkowym okiem i dokona głębokiej i wartościowej analizy. Po prostu nie mógłby być tak małostkowy, żeby wybrać reprezentantów tylko jednej religii do zbawienia. Bóg na pewno patrzy na człowieka całościowo; na czyste serce, na intencje, poziom empatii i inne cechy w kontekście tego, jakie dane jednostka miała szanse i jak była wychowana. Naprawdę chciałbym, żeby taki Bóg istniał i chętnie poddam się osądowi Jego umysłowości. Dlatego nie będę swoim życiem udawał, że jestem kimś innym. Taki Bóg zna mnie na wskroś. Więc jestem, jaki jestem. Akceptuję siebie ze swoimi wadami. Staram się być porządnym człowiekiem i nie krzywdzić drugich. I żyję w taki sposób, w jaki prowadzi mnie mój umysł i na jaki pozwalają warunki zewnętrzne. Żyję swoim, normalnym życiem. 
 

Ad 2) Jeżeli Bóg istnieje i zdecyduje się mnie wrzucić do piekła albo zamordować w Armagedonie za moje normalne życie – to ja nie mam czego żałować. I tak nie chcę być poddanym takiego Boga. Służenie mu byłoby wyrazem jeszcze większego skurwysyństwa niż normalne życie. Moje wewnętrzne prawo moralne nie pozwalałby mi przejść do porządku dziennego nad niezliczoną ilością zwykłych ludzi zgładzonych przez Boga. Innymi słowy, nie chciałbym zostać współczesnym Noem i jako Boży przydupas oglądać zagładę rodzaju ludzkiego. W głowie mi się nie mieści, że Stworzyciel Wszechświata mógłby być tak wredną i małostkową kreaturą, która zabija ludzi za to, że np. wyznają religię, która akurat Bogu się nie podoba, albo za to, że uprawiali seks przed ślubem. Nie… taki Bóg jest niemożliwy.. byłby obrazą dla wszystkiego, co w tym świecie warte jest  szacunku.   Dlatego nie przejmuję się tymi, którzy proklamują coraz to dziwniejsze wymagania tego Boga. To są typowe ludzkie i powierzchowne interpretacje. Dlatego żyję swoim, normalnym życiem. 

Ad 3) Jeżeli Boga nie ma albo nie ingeruje już w świat. To wtedy nie ma kwestii życia po śmierci. Liczy się tylko tu i teraz. Jak wtedy żyć? Ja dalej twierdzę, że należy żyć w zgodzie ze sobą, nie krzywdzić drugich podążać za pasjami, zainteresowaniami i wewnętrznym instynktem. Cieszyć się życiem na tyle ile się da. Żyć w takie sposób by w chwili śmierci być z siebie zadowolonym. Dlatego żyję, swoim normalnym życiem.

Konkluzja 

W każdej z możliwych opcji najlepszym wyjście wydaje mi się życie prawdziwe, pełne wrażeń a przede wszystkim poszukujące. Oczywiście z uwzględnieniem podstawowych praw moralnych zamykających się w Złotej Regule Jezusa albo jeszcze lepiej w imperatywie kategorycznym Kanta. Nie jest to recepta na wszystkie bolączki, ale pewien drogowskaz. Nie taki regulujący i kontrolujący każdy krok, który na tej drodze stawiamy. To jest opcja dla poszukiwaczy i wolnych duchów. Dla ludzi, którzy nie chcą i nie mogą być zasklepieni w jednym schemacie.

 Dlatego nie jestem wersją siebie; w garniturze, z wymuszonym uśmiechem obok stojaka z ulotkami reklamującymi sposób życia wymyślony np. przez amerykańskich Świadków Jehowy. Jest to po pierwsze nudna i zmarnowana egzystencja w służbie dla nieznanych mi ludzi. A po drugie, ważniejsze, jest to reklamowanie jednego stylu życia pasującego dla wszystkich. A ja nie wierzę w takie rozwiązania. Każdy powinien znaleźć swoją drogę i swoje priorytety. Coś sztucznie narzucone nie może dać prawdziwej wartości. Prawdziwą wartość znajduje się w sobie. 

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *