Polemika/Fakt

Modlitwa u Świadków Jehowy. Część 1: Jak to wygląda.

Modlitwa u Świadków Jehowy. Część 1: Jak to wygląda.

Miałem wtedy 12 lat. Wakacje w Łebie. Po dniu na plaży idziemy coś zjeść; Ja, moja siostra i rodzice. Wchodzimy do jadłodajni „Pod Strzechą”. W środku gwarno i wesoło, zajmujemy miejsca i czekamy.  Czuję lekki niepokój – wiem co będzie się zaraz działo. Wnoszą zupę ogórkową. Mniam. Uwielbiam.. Wziąłem łyżkę i chciałem tylko pomieszać zupę..

– Czekaj!! Najpierw modlitwa!! – ryknął Ojciec.

– No wiem.. chciałem tylko.. – tłumaczę się, ale Tato już mnie nie słucha. 

 Trzeba pamiętać, że bez modlitwy nie można nawet dotknąć łyżki. Ojciec surowym spojrzeniem nakazuje posłuszeństwo i mówi głośno: 

–  Pomodlimy się!

I wszyscy schylamy głowy. Ludzie zaczynają się na nas patrzeć jak na pomyleńców – robię się czerwony ze wstydu. A Ojciec zaczyna głośno deklamować wersy typowej modlitwy Świadków Jehowy:

– Dobry Boże Jehowo, bardzo dziękujemy Ci, że znaleźliśmy się całą rodziną w tak pięknym miejscu. Prosimy Cię o błogosławieństwo dla braci i sióstr na całej kuli ziemskiej, aby ich działalność przynosiła owoce. Prosimy Cię o specjalne błogosławieństwo dla całej naszej rodziny naszych dzieci Janka i Dorotki aby zawsze wiernie Tobie służyły. Chcielibyśmy podziękować Ci bardzo za ten posiłek i wszystkie inne błogosławieństwa. A tę modlitwę przesyłamy w imieniu Jezusa Chrystusa. Amen.

– Amen! – powtarza reszta mojej rodziny. 

– Amen! – rzucił jakiś podpity dowcipniś dwa stoliki dalej.

 – Czemu nie powiedziałeś Amen? – pyta mój Ojciec wściekle.

– Powiedziałem.. tylko cicho – tłumaczę się.

– Nie zgadzasz się z tym co mówiłem w modlitwie? Amen trzeba mówić głośno i wyraźnie. Teraz możesz zjeść.

Takie scenki powtarzały się często. Jest to norma w familiach gorliwych Świadków Jehowy, warto obejrzeć wyprodukowany przez Strażnicę filimik propagandowy dla dzieci: 

Źródło: http://www.jw.org/pl/nauki-biblijne/rodzina/dzieci/zosta%C5%84-przyjacielem-jehowy/filmy/

Mogę modlić się zawsze gdy chcę – a Jehowa mój Bóg słyszy mnie!! Hej!!

Dzieci od najmłodszych lat zmuszane są do składania rączek, przyjęcia poważnej minki i schylania główki, gdy mówi się modlitwę. I na koniec obowiązkowe głośne: Amen! Brawo Krzysiu!! Pięknie schylasz główkę! A jak ładnie mówi Amen!! Oj oj jak wspaniale..

Powyższy filmik mówi więcej niż 2000 znaków ze spacjami. Modlitwa ma wypełniać życie Świadków Jehowy. Mają nakazane modlić się przy każdej możliwej okazji.

Modlitwami rozpoczyna się i kończy wszelkie oficjalne spotkania Świadków Jehowy; zebrania, kongresy, pogrzeby, wesela, studia biblijne, przygotowywanie się do Strażnicy itd.  Świadek Jehowy  modli się przed posiłkami,przed studium osobistym, przed zaśnięciem, przed ważnymi wydarzeniami. Zawsze wtedy gdy ma ochotę, i gdy czuje, że potrzebuje pomocy. Modlitwa przydaje się we wszelkich trudnych sytuacjach; Można prosić Boga praktycznie o wszystko; o mądrość, zaprzestanie szkodliwego nałogu masturbacji, pomoc w wyborze partnera małżeńskiego itp. 

– Masz poważny problem? – zwierz się Jehowie. 

– Popełniłeś grzech? – wyznaj go i proś Jehowę o wybaczenie.

– Dzieci są niegrzeczne? – Jehowa na pewno pomoże.

– Jesteś pionierem i nie masz z czego żyć – Jehowa na pewno nie pozwoli byś głodował.

 – Masz depresję? – modlitwa najlepszą terapią jest..

Świadkowie szczycą się, iż modlitwa w ich wykonaniu nie jest tylko odklepywaniem tego samego tekstu, ale raczej płynącą z serca spontaniczną rozmową. Oni nawiązują z Bogiem osobistą więź. Ma być On przyjacielem, powiernikiem i wsparciem na którym zawsze można polegać. 
I faktycznie te modlitwy prywatne tak właśnie wyglądają. Ale osobiste modlitwy w przypadku przedstawicieli każdej religii są naturalne i spontaniczne.

Natomiast te oficjalne, wypowiadane na głos przez mówcę – są zazwyczaj zbiorem błogosławieństw, próśb i podziękowań. Takie modły są siłą rzeczy  nudne, powierzchowne i wtórne, i tak właśnie jest u Świadków. Najgorzej gdy trafi się jakiś nadgorliwy szaleniec przeciągający w nieskończoność litanię błogosławieństw i próśb; dla braci Somalii, dla tych, którzy nie mogą być z nami na zebraniu, dla pionierów, dla siostry Helenki i jeszcze dla tych, którzy nie poznali jeszcze „prawdy” – obyś Boże zmienił ich serca. No i podziękowania dla Ojca Jehowy; za wspaniały pokarm duchowy, za to że mogliśmy się spotkać na zebraniu, za to że żyjemy, za to że pogoda jest ładna, za to że mamy zmysł smaku, za wspaniałą nadzieję Królestwa itp. I wszyscy czekają ze spuszczonymi głowami na to, aż wujek łaskawie zakończy dziękowanie. 

Długo myślałem przed napisaniem tego tekstu i wspominałem dawne czasy w zborze, zastanawiając się z czym jeszcze kojarzy mi się modlitwa? Niestety jedyne co zostało mi w głowie to właśnie te momenty, gdy  jeszcze jako młodziak, stoję podczas modlitwy na Sali Królestwa, mam zamknięte oczy i pochyloną głowę i usilnie próbuję powstrzymać się przed wybuchem śmiechu. Albo odganiam jakieś dziwne myśli, które pojawiały się gdy wujek na mównicy smęcił te wszystkie podziękowania. Mój mózg bronił się przed nudą i bezczynnością, na różne sposoby; przywoływał bluźnierstwa, sprośne wyobrażania, albo śmieszne sytuacje. Może to być dla niektórych z was dowód tego, że już jako dziecko byłem opętany, ale chodziły mi wtedy po głowie takie rzeczy jak: – Co by się stało, gdybym nagle ile tchu w płucach wrzasnął: Szatan!!! Uśmiechając się do siebie, wyobrażałem sobie ten popłoch.

Oczywiście później żałowałem takich myśli i nawet modliłem się do Boga o wybaczenie i o to, żeby sprawił aby się już nie pojawiały. Niestety nie pomogło.

Lubiłem też obserwować innych braci i siostry gdy tak stali z zamkniętymi oczami i wyrazem napięcia na twarzach. Myślałem sobie; 

– Ci to chyba na serio to wszystko traktują.

Ubzdurałem sobie, że osoby, które nie zamykają oczu podczas modlitwy, to tak naprawdę mają to gdzieś. I tylko udają przed Jehową. Bacznie obserwowałem którzy to. A sam jak się później w to wkręciłem, zawsze zamykałem oczy podczas modlitwy i się na maksa wczuwałem.  

 Śmieszne to były czasy, najbardziej uciążliwa była ta zasada, iż nie można rozpocząć posiłku bez pomodlenia się, i nie ważne czy jesteśmy w restauracji czy u światowej rodziny. Zasada jest zasadą.Pamiętam jak szeptałem modlitwę zanim zjadłem kanapkę na przerwie w szkole. Chociaż właściwie modlitwę należało mówić głośno – ale tak robili tylko hardkorowcy: na przykład znałem osoby który głośno dziękowały Bogu za hot doga stojąc na mieście przy budkach z fast foodami. Albo modliły się o błogosławieństwo przed pożarciem batona.

Skoro jesteśmy znowu w tematach obiadowych to na koniec jeszcze jedna historyjka z życia mojej rodziny;

Tak jak sobie wspominam, to właśnie modlitwa była często zarzewiem kłótni:
Mama przygotowała obiad. Wszystko porozstawiane, czeka na stole. Ojca trzeba jak zwykle wołać, żeby łaskawie przyszedł. Wchodzi. I zamiast szybko zmówić tą cholerną modlitwę to on specjalnie to celebruje i wymyśla;
– A teraz omówimy Tekst Dzienny (patrz Słownik).

Wszystkim w rodzinie się to nie podobało, ale nikt nie śmie zaprotestować, nawet Mama. Przecież jest to analizowanie Słowa Bożego i rozmowa z samym Bogiem – świętość. Zupa może poczekać.  A później specjalnie długa modlitwa. Miałem wrażenie, że była to jakby ofiara z naszego dyskomfortu składana Bogu. Ojciec robił to specjalnie, chyba ubzdurał sobie, że znoszenie takich niedogodności dla Boga sprawi, że ten Bóg nas doceni. Tak więc na chwałę Bożą – jedliśmy zimny obiad. Atmosfera przy stole też robiła się wtedy zimna. 

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *