Dzień Pierwszy (Piątek)
Szykowanie garnituru, krawat, koszula, kanapki, termosy – cała rodzinka przygotowuje się na ucztę duchową. No i oczywiście plakietki. Wypisujemy plakietki! Dla niewtajemniczonych plakietka to taki przypinany do krawata identyfikator, z wypisanym hasłem rocznym typu:
„Rozsławiajcie imię Jehowy mocno bardzo!!!”
Poza tym przegródka na imię i nazwisko oraz przynależność zborową. Ma to dawać wyraźny sygnał, iż jesteśmy częścią wspólnoty. Jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Każdy z dumą ma nosić plakietkę i nie zdejmować jej nawet poza kongresem by dawać świadectwo światusom. Plakietka dawała też możliwość popisania się swoją kreatywnością przy wypisywaniu jej – można było użyć ciekawego kroju pisma, namazać coś artystycznie długopisem, użyć różnych kolorów, albo drukarki i zadrukować puste pola fikuśną czcionką (mój kolega metalowiec zawsze zadrukowywał plakietkę na modłę gotycką tak jak zespoły black metalowe), żartownisie wpisywali sobie dziwne imiona i nazwiska typu: Zenon Framuga, zbór: Oborniki – Zadupie. Ja byłem jednym z tych, co odmawiali noszenia plakietek – kojarzyło mi się to ze znakowaniem bydła (w tym wypadku owieczek). Plakietkę zdejmowałem jak tylko nadarzyła się okazja a rodzicom mówiłem że zgubiłem.
Jak teraz o tym myślę, to te plakietki, w latach dziewięćdziesiątych w Polsce były faktycznie czymś unikalnym. Ale obecnie, gdy już jesteśmy na pan brat z kapitalizmem to wiemy, iż jest to powszechna korporacyjna praktyka, używana od lat na wielu konferencjach czy szkoleniach mających na celu sprzedać ludziom garnki czy system do forex, który zarobi milion dolarów w 3 dni. W Ameryce funkcjonuje to od lat.
Notatnik, Biblia, Parasolka, fryzura na żel i można jechać. Wsiadamy do samochodu i zasuwamy na stadion. Za szybą oczywiście egzemplarz Strażnicy -żeby wszyscy widzieli, żeśmy błogosławionym ludem Bożym. W czasie jazdy – fajna familijna atmosfera – po drodze mijamy innych takich jak my, z zatkniętą publikacją za szybą, w gajerkach i z plakietkami – machamy do siebie i śmiejemy się. Później tylko parkujemy, naprowadzeni przez młodego porządkowego i można wytarabanić się z samochodu razem z kocami termosami itd. Idziemy zająć miejsce na stadionie. Wydarzenie towarzyskie roku 1999 uważamy za otwarte!
Już rozglądam się za jakimiś fajnymi spódniczkami. Już umawiamy się z chłopakami co będziemy robić w przerwie. Tylko niesmak jest, iż trzeba wysiedzieć bite 4 godziny do przerwy.. A w sumie to 8 godzin słuchania monotonnych przemówień. I tak przez trzy dni po 8 godzin. Shit! Siedzę i słucham mentalnych wyrzygów otumanionych , łykam te wszystkie gładkie zdania wypisane przez pieszczochów z Brooklynu. Siedziałem i siedziałem, aż wreszcie po długotrwałych męczarniach dosiedziałem się przerwy. Jest!!!
Mama mówi:
– Zjedz coś.
Ja na to:
– Nie lecę, umówiłem się.
Kto by tracił czas na jedzenie w przerwie. Zjeść przecież można w trakcie programu. Spadam.
A teraz targowisko próżności czas zacząć; Podrywanie, wyrywanie, podśmiechówki, obgadywanie. Kto się z kim prowadza, kto ile ma kasy – kto z kim się puścił. Plotki i ciekawostki. No i te rozpaczliwe próby poznania kogoś ciekawego i atrakcyjnego w jednym. Trudna sprawa. Co piękniejsze siostrzyczki spod znaku „wymalowana lala” polują na młodych kawalerów z bogatych domów. Pionierzy nie mają za bardzo wzięcia. Chyba że z dobrej rodziny. Najlepszy to taki z dobrej rodziny, bogaty i gorliwy w jednym. Jak takiego się wyhaczy to niczym główna wygrana w totka. Przecież wiadomo, że nie łatwo jest się rozwieść u ŚJ. Piękne życie przy takim kolesiu. Tylko go otumanić trochę trzeba, ładnie się ubrać, wyeksponować walory i się uśmiechać.
Ale są też laski innego typu – wyzwolone inteligentki – na takie poluję. Takie oczytane i zbuntowane, co the Doors lubią i Alberta Camus. Ale mało takich, a jak są to nie zawsze ładne.. Takim laskom nie imponował gogusiowaty sługa pomocniczy, co studiował zarządzanie i marketing. Tu trzeba było się wykazać znajomością literatury i nieoczywistym humorem.
Walka o najlepszych samców i najlepsze samice, toczona na wybiegach kongresowych, bywała czasem bezpardonowa. Często widziało się zapłakane twarze, spojrzenia pełne zawistnej nienawiści i sztuczne uśmiechy. Mało atrakcyjne, niezadowolone z siebie dziewczęta prychają na wszystkich z pogardą. Szpetni pionierzy ubrani w niemodne garnitury miotają przekleństwa na degenerację i duch świata.
Całe rodziny wcinają kanapki leżąc na kocach na trawniku. Żar leje się z nieba a smród unosi się z publicznych toalet. Wszędzie skrzynki na dobrowolne datki i stoiska z napojami. I wszyscy łażą i gadają i starają zaprezentować się jak najlepiej. Czasem mija się jakąś lokalną gwiazdę (czytaj brata co pięknie mówi) otoczonego wianuszkiem adoratorów i lizusów. I śmieją się wszyscy do rozpuku.
Niestety zaraz koniec przerwy, zawsze szybko mijało. Puszczają już muzykę. Brat porządkowy niemal uderza Cię w czoło tabliczką z napisem: „Prosimy zajmować miejsca” . A ja nie chcę! Nie dam rady wysiedzieć następnych 4 godzin, tym bardziej, że w programie przewidziane jest sympozjum na temat tak nudny, że nie sposób go zapamiętać. Niech się dzieje co chce – idziemy z koleżkami do Mc Donalda, a później posiedzieć w samochodzie. Rodzicom powiem, że siedziałem gdzie indziej.
Dzień Drugi (sobota)
Znowu te przemówienia, w których ciągle powtarzają się frazy typu:
– Otwórzmy nasze Bibilie na wersecie ty i tym..
– Wzorem Jeremiasza powinniśmy dzisiaj to i tamto.
– Codziennie czytaj pokarm dostarczany nam przez niewolnika..
I tak w kółko..
A później chrzest..
i najbardziej nużący z nużacych wykład do chrztu. Czemu wszyscy muszą tego słuchać skoro jest tylko dla kandydatów do chrztu, ja się pytam?
Niesmak budzą ci najmłodsi kroczący z dumą w oczach na chrzest. 13 lat, czasem nawet mniej. A tak się chwalimy, że u nas dzieci się nie chrzci. Ech hipokryzja. Obserwowanie tego show, to jak uczestnictwo w jakimś misterium szamańskim. Kandydaci wyprowadzani są na środek stadionu. A tam bruder prowadzący pyta ich czy chceta dla Jehowy życie swe poświęcić?
A oni, że TAK. Ale tak trochę nieśmiało. Tak na smutno trochę. Przez krótką chwilę.
A najlepsze jest później. Na środku stadionu ustawione są baseny. Kandydaci wychodzą do szatni. A potem wracają w strojach kąpielowych!
Poczucie odrealnienia wzrasta. Idzie pierwszy brat w czarnych gustownych kąpielówkach typu Speedo. Na stadionie gromkie brawa: KLAPU KLAP ! KLAPU KLAP. Pojawia się ich więcej. Totalny odjazd: kontrast ubranych w marynarki zagryzających kanapki z ogórkiem – na tle grupy dziwolągów w kostiumach kąpielowych. Wychodzą pierwsze siostry!! Coraz mocniejsze klaskanie. Atmosfera jak w amerykańskim kościele, gdzie mówią językami i leczą choroby. Plażowicze w kostiumach zmierzają do basenów, gdzie już czekają na nich bracia zanurzający – wszyscy na biało, niczym jacyś aniołowie chrztu. I coraz mocniejsze opętańcze KLAPU KLAP!! Cały stadion klaszcze rytmicznie jak gdyby byli jednym ciałem. I wpatrują się w tych zanurzanych wręcz zahipnotyzowani. Jakaś starsza babcia co ledwo idzie – wzbudza jeszcze głośniejsze KLAPU KLAP!!. Podniecenie sięga zenitu. Rytualne klaskanie. Życzenia z okazji chrztu. Łzy radości. Euforia. Kwiaty.
Ciekawe na jak długo… Spadam posiedzieć w samochodzie.
Dzień Trzeci (niedziela)
Jest dramat i wszyscy się podniecają. Dramat to naprawdę dramat moim zdaniem. Apoteoza sztuczności i sztywności. Aż mnie ciarki teraz przechodzą. Głupie odrealnione rozmowy jak z produkcji Disneya. Izraelskie rodziny w turbanach i ich bzdurne problemy. Kogo trzeba ukamienować?
– Ach tato tato! Zastanawiam się nad podjęciem studiów wyższych.. Co powinnam zrobić? Koleżanki i nauczyciele mówią mi żebym się nie zastanawiała tylko złożyła papiery – rozpoczyna rozmowę ze swoim ojcem, młoda dziewczyna.
– Zastanówmy się droga córko, co o tym myśli Jehowa – mówi tubalnym głosem tatuś z dramatu współczesnego – przypomnijmy sobie przykład młodego Tymoteusza, który do żadnej szkoły nie poszedł a służył Jehowie i był szczęśliwy, no i przykłady innych sług Bożych. Rozważmy też inne ważne czynniki.
– No i rozważają i mielą: a to że złe towarzystwo na studiach, że pracy i tak nie ma, a to że dzień Jehowy przecież blisko jest, więc nie warto.A później tatuś groteskowo przymilnym tonem mówi do córki:
– Czy wiesz już jak powinnaś się zachować?
– Ależ tak tato, dziękuję Ci za przybliżenie mi jak na tę sprawę patrzy nasz ojciec Jehowa – mówi pokornie mądra córka – teraz już wiem, że powinnam pracować na pół etatu jako sprzątaczka lub sprzedawczyni lodów a w wolnym czasie usługiwać jako pionier. Należy postawić sprawy duchowe na pierwszym miejscu. A na studia przyjedzie czas w raju, u samego Jehowy.
A teraz ckliwa muzyka sączy się z głośników. Bracia i siostry wstają i klaszczą ze łzami w oczach. Wspaniale!! Brawo!! Klapu Klap!!!
A ja mogę wyskoczyć na przerwę.
Program popołudniowy w niedzielę jest najgorszy. Wszystko ciekawe, co się miało wydarzyć już się wydarzyło – teraz tylko siedzenie. Ach któż zna to uczucie? Bolące plecy i zdrętwiała dupa. Z nudów nie wiem już czym się zająć. Buczenia z głośników od dawna nie mogę słuchać. Obserwowanie ludzi wokół przestało być ciekawe. Z nudów czytam Biblię – wszystko jest lepsze od bezczynnego gapienia się w dal. Kurcze gdybym mógł przejść się do toalety, ale rodzice nie pozwolą.. przecież już byłem. A wiem, napiję się kawy z termosu i zjem coś słodkiego. Ok co teraz? Zerknę sobie w program. Ja Cię walę!! – jeszcze dwie godziny!!
Niech spadnie jakiś deszcz albo coś – będzie ciekawiej. Mordę mam czerwoną i napuchniętą od naparzającego w łeb słońca. Wokół unosi się smród spoconych pach. Starsi ludzi umęczeni wyglądają jakby zaraz mięli wyzionąć ducha. Dzieci płaczą i wiercą się niemiłosiernie. Surowe matki strofują brutalnie swoje pociechy, niejeden dostanie ostrego kuksańca w łeb. Moje znużone siedzeniem uda dają o sobie znać. Już nie wiadomo jak siedzieć. O! może porysuję sobie coś w notatniku. Kurde może lepiej nie, bo tata zauważy.. No i napytałem sobie biedy. Każe mi notować wersety zamiast rysować bohomazy. Po jakiego wała mi to notowanie? I tak nikt nigdy w to nie zagląda. Ciągle to samo, nudne, miałkie, przewidywalne. I jeszcze klaskać trzeba. Wszyscy walą łapami jakby zobaczyli lądowanie Apollo na księżycu. I te teksty wkoło:
-Wspaniały wykład!
– Ach co za mówca – podniecają się te grube ciotki!
– Jaki dowcipny i charyzmatyczny ten Jurek – sapią podniecone.
Tak charyzmatyczny.. Pranie z gotowaniem na 90 stopni.. Bez suszenia.
A ten zachwyt nad nowymi publikacjami:
– A jakie wspaniałe dary od niewolnika dostaliśmy na tym kongresie! – niektórym ciotkom leci po nogach z radości. Właśnie wyszła książka pod tytułem: ”Jak przynosić chwałę Bogu mocniej” , oraz „Służ Jehowie do usranej śmierci” i nieoceniona „Pomoc do zrozumienia Biblii dla naiwnych”. Brawo!!
– A dzisiaj z kolei wspaniała broszura dla naszej młodzieży – podnieca się mówca, pt:
„Zmarnuj sobie najlepsze lata życia dla Jehowy”
– Pięknie wydana publikacja. Za darmo kurwa! Do odebrania po zakończeniu spotkania!! -Tak!! Jest!! Jebać Szatana i Kościół Katolicki !! Klaszczemy!! Bracia porządkowi rozdają!! Niech żyje niewolnik!! Ja chcę dwie!! Bo jedną dla kolegi potrzebuję!! – Mało się nie stratują podczas rozdawania tych książeczek – Hurra poczytam sobie już w drodze!! Dziękujemy!! Dziękujemy !! – powinny zawołać trybuny jak po wygranym meczu reprezentacji.
– I to nie wszystko!! – drze się brat do mikrofonu – mamy tez płytę CD z bajką dla naszych najmłodszych pt. „Służenie Jehowie jest fajne i pożyteczne”
– Hurra!! Co za wspaniały pomysł!! Ileż prezentów otrzymaliśmy – Klaszczemy!! Rytmiczne – Klap Klap !! Klapu Klap !! Klapu Klap!! itd. przez następne 5 min.
– I pozdrowienia od braci w Gdańsku. Klapu Klap!!
– I od braci w Krakowie. Klapu Klap!!
– I mamy tutaj siostrę z dalekiej Tajlandii, która bardzo się cieszy że jest z nami i przesyła pozdrowienia ze zboru Barambuko i każdy z 78 członków tego zboru przesyła gorące pozdrowienia dla nas i życzą błogosławieństw od naszego Ojca Jehowy!! Klapu Kl..
– poczekajcie bracia jeszcze nie klaszczcie – wcina się w oklaski mówca – członkowie zboru dedykują nam werset z księgi „Najlepszych wersetów, cytuję dla was bracia: „I uczynił dokładnie jak mu nakazał Pan: wstał i podrapał się lewą ręką po prawym łokciu i powiedział: Cieszy się oko Jehowy gdy bracia się miłują i słuchają jego słowa.”
– Jaką odpowiedź ma zawieźć ta siostra do zboru Barambuko?
– Klap Klap !!!!!!! Klapu KLAP !!!!!!
– Dziękujemy!! a teraz nadszedł najsmutniejszy moment tego spotkania, musimy zakończyć naszą ucztę duchową.
– JEST!! Wreszcie!! Ile można? Doczekałem!! No!! ale oficjalnie to „Ojej jaka szkoda” – wszyscy są bardzo zmartwieni – na pewno każdy chciałby jeszcze posiedzieć z 5 godzin słuchając tych porywających myśli.
Na koniec oczywiście jeszcze długotrwałe Klapu Klap Klapu Klap !!!!!!!! – świadkowie uwielbiają klaskać. To takie wspaniałe grupowe okazywanie radości. I już niedługo będzie można rozejść się do samochodów odstać następne pół godziny w korku. I zapomnieć o trzydniowym kongresie okręgowym. Na rok.