Opowiadanie/Reportaż

Jedyny sprawiedliwy Sodomy, czyli historia Lota.

Historia zainspirowana tekstem biblijnym z 19 rozdziału księgi Rodzaju.

Osoby:

Lot, Starsza Córka, Młodsza Córka

Miejsce akcji: Ponura jaskinia zamieszkana przez Lota i jego córki, kilkanaście miesięcy po wydarzeniach w Sodomie.

Córki Lota są już w zaawansowanej ciąży, a ich Ojciec natarczywie domaga się wyjaśnień.

Scena Pierwsza: Poranek. Dwie córki Lota rozmawiają na zewnątrz jaskini. Ojciec ciągle śpi, chrapiąc niczym zużyty egipski rydwan.

– No to, co mu powiemy? – pyta nerwowo młodsza córka

– A niech rzyga go świnia. – starsza córka użyła najgorszego znanego jej przekleństwa. -Nie będę się nim przejmować.

– No ale jak on się wczoraj zdenerwował.

– Żal ci go? Jak dla mnie jest gorszy niż syn midianickiej kurwy. Niech zdycha.

– No ale to nasz ojciec. No i nosimy w końcu jego dzieci.

– Te dzieci to przypadkowa ofiara naszej frustracji. Nic się nie zmienia. Dla mnie nie jest już moim ojcem. I dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym to usłyszy.

– To Twoja rzecz, ja bym wolała nic nie mówić.

– Już zapomniałaś?! Masz dobre serce. Albo Twoja dobroć jest podszyta strachem. Ja takich rzeczy nie wybaczam. Dzisiaj jest ten dzień. Jak chcesz, to milcz. Ja to biorę na siebie.

Już świta. Spakuj wszystko.

Obraz: Jan Muller, Córki Lota.

Scena Druga. Lot się przebudził. Rozczochrane włosy, mętny wzrok. Wyraźnie widoczne ranne przemęczenie alkoholowe.

– Dzień Dobry Tato – zagaja młodsza córka do podnoszącego się z kamiennego łoża Lota.

– Dobry, dobry… eh.. byłby dobry, gdybym się ciągle nie martwił.

– No już przestał byś Ojcze.

– Ale jakże mogę przestać, skoro ciągle mnie okłamujecie. Chcę wiedzieć kto jest ojcem moich wnuczek!!

– Ojcze przecież mówiłyśmy Ci, to musiał być cud od Jehowy!

– Nie wierzę w takie cuda! Nie upilnowałem was. Co to za kananejskie skurwysyny was uwiodły?? Obie w ciąży w tym samym czasie???!! A może to jakieś zwierzę was zapłodniło, wyrodne córki? Ach co by na to powiedział wujo Abraham. Skaranie boskie z wami..

-Ojcze uspokój się, skarania boskiego już nam z pewnością wystarczy. Zaraz zrobimy śniadanie.

– No to dawaj to śniadanie! A najpierw dzban wody!!

– Proszę ojcze. Oto woda. – Lot łapczywie pije. W trakcie picia wykrzykuje:

– Jestem ciągle okłamywany!! Co wy myślicie, że ja głupi? Nie zapominajcie, że Jehowa mnie wybrał. I tak się dowiem, który to pomiot was wychędożył. Takie pustkowie a się przypałętał! Niech ma cywilną odwagę, porozmawiać ze mną! Nie tak was wychowywałem.

Córki przewracają oczami i uśmiechają się ironicznie do siebie.

Scena trzecia: Śniadanie.

Starsza córka mruga porozumiewawczo do młodszej. I wchodzi do jaskini, trzymając w jednej ręce talerz z plackiem, a w drugiej chowa za sobą nóż.

– Ojcze spróbuj placek pszeniczny śniadaniowy czy aby nie przesoliłam? – odzywa się córka starsza.

– Co!! Jak śmiesz! Ile razy mam powtarzać, że w tym domu nie używamy soli!

Żadnej soli!!

– Niechże się Ojczulek nie unosi. Nie można tak całe życie bez soli. Mama przecież szczodrze soliła potrawy wszelakie.

– Cisza!! Nie wspominaj jej nawet. Żeby czasem Bóg i nas nie zmienił w słupy soli.

– Ten Twój Bóg. To on dosyć wybiórczo podchodzi do grzechów. – mówi buntowniczym tonem starsza córka.

– To jest wspaniały, dobrotliwy i sprawiedliwy Bóg Jehowa. Jak śmiesz!!

– Dobrotliwy!? Sprawiedliwy!? Chyba sobie kpisz Ty nieszczęsny sługo Boży! – zasyczała jak kobra córka starsza.

– eeeeehh? – Lot zaniemówił z wrażenia. Nie był przyzwyczajony do słuchania takiego tonu od kobiet.

– Może Twój cwaniakowaty wujo Abraham, tak sobie uważa. Ale nie Ja. A teraz zajadaj się tym plackiem – specjalnie dla Ciebie jest mocno przesolony.

– Nie jestem głodny.

– Nie jesteś głodny? No proszę.. A ja ci dobrze radzę, wpierdalaj ten placek, bo to jest ostatni posiłek, który od nas dostaniesz. Słony bardzo to prawda. Ale to celowo. Dzisiaj zaznasz wielu rzeczy, które będą ci nie w smak. – Starsza córka uśmiecha się złośliwie. Lot zaczyna jeść placek, krzywiąc się przy tym.

– Smakuje? Przypominasz sobie tę noc? Przypomnij sobie dobrze. Noc, podczas której Twój dobrotliwy Bóg zamordował Twoją żonę a naszą matkę. A Ty co wtedy zrobiłeś? Nic. Spierdalałeś dalej niczym tchórzliwy szakal. Nawet przez moment nie oglądając się za własną żoną. A może jeszcze żyła? A może tylko się potknęła? Może czekała na Twoją pomoc? Ale Ty posłuchałeś jakiegoś obcego człowieka, który Ci powiedział, że to kara od Jehowy za obejrzenie się. Za obejrzenie się za siebie!!! Żryj to!!! Zeżryj jak świnia, bo świnią jesteś. Nie masz prawa wypowiadać się na temat dobra i sprawiedliwości. Jesteś głupim, tchórzliwym i obrzydliwym wieprzem!!

Obraz: Karl Briullov (1799-1852) The last day of Pompei.

Scena czwarta: Po śniadaniu

– Jak możesz, córko, tak mnie traktować? – mówi Lot z rozpaczliwym wyrzutem w głosie.

– Córko?! Traktować?! A kto dbał o Ciebie podczas tych długich miesięcy, które spędziliśmy w tej norze? Kto zdobywał pożywienie? Kto podkładał wszystko pod nos? Twoje córeczki. Którym nigdy nie podziękowałeś. Całe nasze życie tylko Ci usługujemy. A Ty leżysz jak wieprz. Upijając się co dzień. Żałosny jesteś. Masz pretensje?! Chcesz coś powiedzieć?!! Lepiej nic nie mów, dobrze Ci radzę!! – Starsza córka zaczyna wymachiwać nożem przed nosem zdumionego Ojca.

– Ty nas przecież tak kochasz? Prawda? Tak bardzo, że chciałeś nas oddać na pastwę dzikiego tłumu, zamiast tych dwóch skurwysynów, którzy do nas wtedy przyszli. Pamiętasz tę noc? Oddać córki za dwóch nieznajomych? Lot jedyny sprawiedliwy w całym mieście. Dobrotliwy Lot. Pozwól, że oddam pokłon Twojej dobroci – Starsza córka rzuca się na podłogę i bije sarkastyczne pokłony.

– Przestań.. – powiedział cicho Lot. Przecież nic się nie stało. Ci nieznajomi nas uratowali. Dzięki nim żyjemy. Miałem rację.

– Żyjemy?! Nic się nie stało!!? TRZASK!! – Lot dostaje z liścia w twarz od własnej córki. – Mówiłam, żebyś lepiej się nie odzywał. Tamtej nocy straciłyśmy wszystko. Mamę, naszych narzeczonych, przyjaciół, znajomych, dom, wszystko!!! Wszystko w jedną noc. A Ty mi mówisz, że nic się nie stało? I, że ja mam być jeszcze komuś wdzięczna za to!!!? TRZASK!!! Kolejne uderzenie, jeszcze mocniejsze. Lot upadł na podłogę.

– Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to milcz – histerycznie krzyczy starsza córka.

– A przy okazji pamiętasz, że powiedziałeś do tłumu, że oddasz im swoje córki, które nie spały jeszcze z mężczyzną? Otóż kłamałeś. Twoje córki spały z mężczyzną i to z niejednym. Z kobietą też. Twoje córki bardzo dobrze bawiły się w tym mieście.

Lot jęknął i spojrzał smutno na córkę.

– Nie patrz tak na mnie. Litość chcesz we mnie wzbudzić? Wzbudzasz tylko odrazę. Bo Ci szukający litości to tchórze i godni pogardy niewolnicy. A Ty jesteś jeszcze gorszy od nich.

Lot leży skulony na podłodze. Lata życia w jaskini mocno odbiły się na jego zdrowiu. Codzienne picie wina również. Nie miał sił i odwagi by oddać uderzenie, chociaż bardzo tego chciał. Mógł tylko słuchać, chociaż bardzo tego nie chciał.

– Jeszcze raz. Pamiętasz tamtą najgorszą w moim życiu noc? Co mówi to o moralności tych nieznajomych, którzy widząc, jak chcesz oddać własne córki na śmierć, dalej uznali Cię za godnego uratowania? Zastanawiałeś się nad tym? Czy Ty naprawdę myślisz, że stoisz moralnie wyżej od mieszkańców Sodomy? Miasto tak jak każde inne miało problemy. Ludzi lubili się bawić to prawda. Lubili sobie popić. Lecz wiedzieli też, co to znaczy ciężka praca. Powiedz mi, dlaczego zabijać ich wszystkich bez ostrzeżenia? Tak po prostu z dnia na dzień. Dlatego, że niektórzy mężczyźni kładli się z mężczyznami? Zabijać za to? I to wszystkich. Kobiety, dzieci, niewolników. A co oni mieli z tym wspólnego?

Lot nie jest w stanie nic sensownego powiedzieć:

– Taka była wola Jehowa – wyszeptał.

– A wiesz co mnie najbardziej złości? – kontynuuje starsza córka, jakby go nie słysząc. – że uznany za jedynego sprawiedliwego został właśnie ten najgorszy ze wszystkich. To jest największa obraza dla mieszkańców tego miasta. Jedynym godnym ocalenia okazał się bezmyślny, pozbawiony ideałów tchórz. Głąb, który nigdy nic znaczącego nie dokonał.

Czy wiesz, dlaczego Cię tak nienawidzili w Sodomie? Wywyższałeś nad nich. A uwierz mi, że nie miałeś powodu się wywyższać. Nie ma nic bardziej żałosnego niż głupiec myślący, że jest mądry. A Ty byłeś po prostu w ich oczach przyjezdnym durniem z pieniędzmi. Ty ze swoim przekonaniem, że najważniejszy jest Jehowa i nic więcej. Ze swoim brakiem kultury. Z tym Twoim uwstecznionym stosunkiem do kobiet, do miłości i do obyczajów. Nie integrowałeś się z nimi. Uważałeś ich wszystkich za gorszych od siebie. Jehowa to, Jehowa tamto. A w Sodomie było wielu mądrych ludzi, oni wysłuchali cię, ale Ty nie byłeś w stanie wysłuchać ich. Bo Ty nie myślisz. Oni zarządzali tym miastem, tworzyli struktury, próbowali to wszystko uporządkować, z lepszym lub gorszym skutkiem. Ale przynajmniej próbowali. A Ty? Potrafiłeś tylko z boku krytykować. A nie zrobiłeś nic sam, żeby sytuację naprawić. A jednocześnie bezwstydnie korzystałeś z tych wszystkich przywilejów mieszczanina. Łaźnie publiczne podobały Ci się co? Występy teatralne też? Kanalizacja dobra rzecz prawda? Każdy widział Twoją hipokryzję. Więc nie dziw się, że ludzie byli podejrzliwi wobec Ciebie i Twoich dwóch gości. I bardzo słusznie, bo to po ich wizycie miasto zostało zniszczone.

Lot ciężko dyszy.

Obraz: Kadr z serialu „the Bible”. Przedstawia Abrahama składającego ofiarę z syna Izaaka.

Scena Piąta: Pożegnanie

– Masz coś do powiedzenia? Nic? To dobrze. Ta cisza to najmądrzejsza rzecz, jaką od Ciebie dzisiaj usłyszałyśmy. No ale wypowiedz się. Czy naprawdę uważasz się za lepszego od wszystkich mieszkańców Sodomy?

– Skoro Bóg wszechmocny mnie zachował to tak. Tak uważam.

– A może wyjaśnij nam, pod jakim względem jesteś lepszy od przeciętnego mieszkańca Sodomy?

– Służę prawdziwemu Bogu. Wykonuję Jego polecenia.

– Ah ten Bóg. Bóg Abrahama. Ów Bóg wpędza w próżność. Ale taką zupełnie nieuzasadnioną. Czyż ten Bóg nie jest tylko Bogiem niszczenia? Bo to dzięki niemu piękne miasto, pełne posągów, papirusów, obrazów, kultury i kolekcji z różnych zakątków świata — zostało zniszczone. Tylko dlatego, że coś nie podobało się Bogu. I co? Według tego Boga lepiej jest gnić w jaskini niż korzystać ze wszelkich możliwości, jakie daje miasto?

Czy to się podoba Bogu? Jeśli tak to przeklinam tego Boga jako przeciwnego temu, co autentycznie ludzkie i prawdziwe. Przeklinam go jako Boga sławiącego wstecznictwo i głupotę. Przeklinam go jako Boga, który rozwiązuje problemy przemocą zamiast dialogiem. I wreszcie przeklinam go jako Boga skrajnie niesprawiedliwego.

– Przestań bluźnić córko!!! Nic nie rozumiesz, Bóg jest sprawiedliwy, trzeba wierzyć, że tak jest!!

TRZASK!!

– Dość wychwalania tyrana, który uśmiercił naszą mamę i naszych narzeczonych i zabrał nam wszystko, co nadawało życiu wartość. Twoja moralność to moralność prostaka. Moralność głupiego wołu. Ze strachu przed Panem. Bez refleksji i bez zastanowienia. Twój parszywy Bóg coś ci nakaże, to zrobisz to bez wahania. Tak jak cudowny wujek Abraham. Pamiętasz historię, gdy niemalże złożył w ofierze własnego syna Izaaka, bo tak ponoć nakazał Jehowa? Też byś tak zrobił prawda? Bez wahania uśmiercił byś własne córki, gdyby tylko Bóg poprosił. Taka jest Twoja moralność.

Lot chce coś powiedzieć. Ale córka ucisza go, przykładając mu nóż do ust:

– Cisza! Teraz ja mówię Ty słuchasz. Ja nasłuchałam się już twojej czczej gadaniny. Teraz Ty choć raz w życiu posłuchasz.

– Gdzie teraz jest teraz twój wujo Abraham? – ironicznie pyta starsza córka. – Czemu nas nie przygarnął? Pewnie się boi prawda? Boi się, żeby czasem się nie narazić na gniew Boga? Bo musieliśmy Mu podpaść temu Bogu. A wujo-skurwysyn nie będzie ryzykował. Z radością ten hochsztapler sprzedałby nawet własną matkę w imię Boga. Nie mówiąc już nawet o nas. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą bezinteresowną dobrocią. A ty jesteś taką samą wyrachowaną gnidą.

– Dalej chcesz bronić sprawiedliwości tego Boga? Najlepiej o nim świadczysz. Samo to, że upodobał sobie kogoś takiego jak Ty, mówi wystarczająco.

Spalił Sodomitów za niemoralne prowadzenie się tak? Odpowiadaj!!

– Tak

– A naszą matkę, tylko za to, że się obejrzała, tak?

– Niestety tak. Ale to było w jej sercu, ona pewnie chciała zostać. Jej pragnienie było niewłaściwe.

– Taak? To teraz przypomnij sobie, gdy chciałeś wydać nas tłumowi zboczeńców w Sodomie? To pragnienie było właściwe, tak? A może, gdy upadlasz się codziennie winem, to jest to właściwe?

– Nie jest to właściwe. Ale Bóg potrafi wybaczać.

– Ah tak. To dlaczego potrafił wybaczyć tobie, a nie innym mieszkańcom Sodomy?

– Oni prowadzili się skrajnie niemoralnie.

– Skrajnie niemoralnie powiadasz. A Ty myślisz, że prowadzisz się moralnie?

– Tak.

– To pozwól, że coś Ci powiem. Żaden, nawet najbardziej zdegenerowany mieszkaniec Sodomy, nie zrobił tego, co zrobiłeś Ty.

– A co ja takiego zrobiłem?

– Nie domyślasz się?

– Nie.

– A widzisz brzuch mój i mojej siostry?

– Tak…

– Drogi Locie, sługo Boży, nie wstyd Ci?

– Co ty mówisz? To niemożliwe??!!

– Niemożliwe to jest to, że zaszłyśmy w ciążę same bez udziału mężczyzny. Chociaż Twój Bóg ponoć nie takie cuda robi. Może przypomnij sobie, swoje pijackie wybryki. Dzień w dzień piłeś do stanu kompletnego otumanienia i zataczałeś się po jaskini. I obłapiałeś nas w jakimś amoku pijackim. Biegałeś rozjuszony. Codziennie z miesiąca na miesiąc to samo. Aż wreszcie pomyślałam, że to nie byłoby wcale takie głupie. Załamane kobiety godzą się na różne rzeczy. Prześpimy się wszak z najsprawiedliwszym z Sodomy. To nasza zbrodnia z desperacji. Ciąża to przecież błogosławieństwo samego Jehowy. Chciałam już cokolwiek, co może zmienić tą beznadzieję. A Ciebie wcale nie trzeba było Cię zachęcać. Zerżnąłeś nas z radością, własne córeczki. Najpierw jedną potem drugą. Ach jakże Cię to podobało. Raz za razem. Stękałeś z przyjemności. Aż trudno uwierzyć, że nie pamiętasz. Przypomnij sobie.

Lot zamarł. Zbladł i nie potrafił wydobyć z siebie słowa.

– Skoro nie masz nic do powiedzenia to pozwól, że nakreślę Ci więc, jak wygląda ta słynna sprawiedliwość Boga Jehowy. Zabija naszą mamę za to, że się obejrzała. Zabija noworodki w Sodomie, za to, że się narodziły. Wreszcie zabija, wszystkich ludzi w Sodomie, za to, że żyją tak jak im się podoba. A kogo zachowuje jako jedynego sprawiedliwego?

Lota i jego córki. Lot to człek samolubny, który zostawia żonę na pewną śmierć, który woli oddać córki gwałcicielom niż samemu dać im odpór, wreszcie to pijak, który się nie kontroluje i kładzie z własnymi córkami.

To Ty Locie, Ty jesteś ostatnim sprawiedliwym Sodomy. Jesteś wart Boga, któremu służysz. 

Lot trzęsie się z zażenowania i bezsilności.

– A teraz posłuchaj. My odchodzimy. Ci poganie, których tak nienawidzisz, z pewnością przyjmą dwie kobiety w ciąży i nam pomogą. Nie mamy zamiaru gnić w tej jaskini z Tobą. Ty zostajesz tu sam. I wiem, że nie będziesz potrafił zrobić nic lepszego, niż zapić się na śmierć. Z chęcią zatopiłabym ten nóż w Twoim plugawym gardle, ale byłaby to przysługa oddana Tobie. Dlatego bywaj zdrów Tatusiu! O nas się nie martw, damy sobie radę. Bez Ciebie i bez Twojego Boga.

Starsza córka wychodzi i ostentacyjnie nie ogląda się za siebie. Młodsza zostaje i patrzy.

– Ty też tak myślisz? Nie zostawiaj mnie!! Co ja tu zrobię sam? – zwraca się Lot, do młodszej córki.

Ta w odpowiedzi, mając łzy w oczach, splunęła tylko z pogardą i wyszła.   

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *