Polemika/Fakt

Dlaczego wszyscy, naprawdę wierzący świadkowie Jehowy powinni popełnić samobójstwo?

Dlaczego wszyscy, naprawdę wierzący świadkowie Jehowy powinni popełnić samobójstwo?

Na początku chciałem zaznaczyć, iż nie zachęcam nikogo do samobójstwa. Celem powstania tego artykułu jest wykazanie irracjonalności oficjalnych poglądów świadków Jehowy. Używam do tego znanej od wieków taktyki; czyli zakładam na potrzeby dyskusji, że racje mojego adwersarza są zgodne z rzeczywistością – po czym wyprowadzam z nich logiczne wnioski. Jeżeli wnioski do których dojdę okażą się irracjonalne – to wtedy to samo trzeba powiedzieć o całej teorii. Niejako staram się rozwalić system od środka przez pokazanie absurdów z niego wynikających.

Więc proszę czytać ten wpis z odpowiednim nastawieniem. Ma on skłonić do zastanowienia się i zadumy, a nie do ucięcia wszelkiego myślenia i świadomości – jakim z pewnością byłoby zakończenie własnej egzystencji.

Podchodzę w tym wpisie do zbawienia, tak jak podchodził by do niego wytrawny gracz pokera – szukając najprostszej i drogi do osiągnięcia celu. I niewątpliwie taki cwany świadek Jehowy, wierzący bezgranicznie w to, co czyta i głosi innym – musi prędzej czy później dojść do konkluzji do jakich doszedłem ja.

Wiem, że myśli wielu świadków zmierzały w tym niebezpiecznym kierunku, bo było to częstym tematem rozmów; wielu zastanawiało się w jaki sposób można zwiększyć swoje szanse na życie wieczne a przy tym zbytnio się nie przepracować. Bardzo popularna wśród tych prostych, acz sprytnych ludzi jest strategia nawrócenia się tuż przed Armagedonem. Polega ona na tym, że na razie używamy sobie życia do woli, a gdy zobaczymy pierwsze znaki spełniania się proroctw wtedy należy natychmiast nawrócić się na świadkizm. Ta taktyka ma swoje zalety. Jest powszechnie stosowana w wielu religiach, o czym świadczy nagły wzrost zainteresowania religijnością przy okazji katastrof, wojen czy klęsk żywiołowych.

Ale ja przedstawiam metodę pewniejszą: według obecnie obowiązującej wykładni – śmierć przed Armageddonem jest najpewniejszym sposobem na zbawienie jeśli jest się świadkiem Jehowy. Nie jest to oczywiście metoda sprawdzona. Ale sprawdzonych metod w materii zbawienia nie ma. Jest tylko teoria. Dlatego trzeba wierzyć Bogu i świadkom Jehowy na słowo. A co zarazem zabawne i tragiczne – wielu tak robi..

A teraz do rzeczy. W kilku punktach postaram się pokazać, iż najlepszym wyjściem dla każdego świadka Jehowy, który wierzy bezgranicznie w treść broszurek z Brooklynu, będzie – w myśl tych broszurek – wcześniejsze zakończenie własnej egzystencji. Oto dlaczego:

1) Sprawa podstawowa. Opłaca się. Wystarczy zapoznać się z poprzednimi wpisami i tabelką zbawienia sporządzoną na podstawie aktualnej wykładni towarzystwa Strażnica, by zauważyć, że jeśli ktoś umarł przed Armagedonem to tym samym zwiększył swoje szanse na zmartwychwstanie. A jeśli umarł jako aktywny świadek Jehowy to już wtedy na pewno wita się gąską, to znaczy, z rajem na ziemi. Jest to najkrótsza, najpewniejsza, najszybsza droga do zbawienia. 

2) Świadkowie Jehowy umacniają samobójczych poszukiwaczy „fast tracku” do raju – poprzez artykuły, które konkludują, iż samobójcy, zgodnie z zasadą; karą za grzechy jest śmierć – otrzymają drugą szansę i zmartwychwstaną. Wskazuje na to chociażby artykuł z Przebudźcie Się (8.1 str. 12 – 13, rok 1991) pod tytułem „Czy samobójcy zmartwychwstaną”. Ów artykuł, co prawda nie gwarantuje zmartwychwstania, ale bardzo wyraźnie sugeruje, iż rodziny osób, które popełniły samobójstwo mogą oczekiwać, iż miłosierny Bóg wskrzesi ich zmarłych krewnych.

Świadkowie kolejny raz przedstawiają się jako opozycja do bezdusznego Kościoła Katolickiego, którego stosunek do samobójców jest dużo bardziej rygorystyczny. Być może dlatego, że Kościół Katolicki bardziej docenia życie doczesne. No i przezornie zamknął tę furtkę (dziurę w oprogramowaniu) do szybkiego zbawienia dla wszelkich frustratów czy też jak można by ich ładnie nazwać teraz; hakerów eschatologicznych.

Bóg świadków Jehowy nie jest katolickim tyranem – tylko Bogiem miłości. Stąd samobójcy nie powinni czuć się wyłączeni z nadziei zbawienia. I furtka stoi otworem. Ale nawet jak ktoś nie chce ryzykować samobójstwem – bo boi się, że Bóg go jednak nie zmartwychwzbudzi to można przecież wykazać się kreatywnością i zginąć w jakiś inny sposób: zaaranżować obopólne morderstwo ze współwyznawcą (ja jego, a on mnie), zacząć prowadzić ryzykowny tryb życia, np. pojechać do Afganistanu głosić radykałom islamskim o tym, jaki los ich czeka jeśli nie przyjmą amerykańskiej religii świadków Jehowy. Pomysłów może być mnóstwo. Ważne żeby umrzeć przed Armagedonem.

3) Samobójcza śmierć popełniona w celu dostąpienia zbawienia będzie wspaniałym świadectwem dla wszystkich. I potwierdzeniem jak mocna była wiara samobójcy. Otóż nikt nie będzie mógł takiemu zarzucić, że nie wierzył w Boga. Nie można też zanegować jego pobudek. Poświęca oni przecież w imię wiary, najcenniejszą rzecz jaką ma – własne życie. Czyż może istnieć większy przejaw wiary? Ja nie mogę sobie takiego wyobrazić. Czy można mocniej wierzyć w miłosierdzie Boga Jehowy? Na pewno nie. Przecież to jest złożenie absolutnie wszystkiego co dany człowiek ma – w ofierze dla Boga. Czyż ktoś może wątpić, we wiarę takiej osoby? Nikt. Ktoś, kto poświęca własne życie, dla jakiejś idei – z pewnością w nią wierzy. I to wierzy cholernie mocno. Czy taka śmierć nie jest to najwspanialszym świadectwem, jakie tylko świadek Jehowy może wydać?

Sam Bóg Jehowa po prostu nie może nie docenić takiej ofiary. Takiego oddania. Tego absolutnego zaufania, które samobójca żywił w stosunku do Boga.. Jeżeli osoba cechująca się tak wielką wiarą nie dostąpi zbawienia, to któż tak naprawdę na zbawienie zasługuje? 

4) Przecież sami świadkowie Jehowy wszem i wobec ogłaszają, że to życie w tym okropnym współczesnym świecie jest nic nie warte. Toż to szatański świat jest. Czyż nie lepiej darować sobie ten etap i obudzić się od razu w Królestwie Bożym? Przecież ta egzystencja na tym smutnym padole to tylko pasmo przykrości, nędzna imitacja życia prawdziwego, które niedługo ześle nam Bóg. Nie warto się go kurczowo trzymać. Żyć wśród światusów i zgnilizny moralnej. Coraz częstszych trzęsień ziemi i wojen. Po co wystawiać się na próbę? Jeszcze przeciwnik zwodniczą filozofią sprawi, że stracimy wiarę. I co wtedy? Nie będzie szans na raj. Po co ryzykować? I do tego się męczyć? Nie ma sensu. Prowadzi nas to bezpośrednio do następnego punktu.

5) Obudzisz się od razu w raju. W mgnieniu oka. W stanie śmierci nie ma poczucia czasu. Nic nie ma. Przestaniesz istnieć. A podczas gdy będziesz sobie smacznie odpoczywał w niebycie – inni odwalą za Ciebie brudną robotę. Cały ten Armagedon, prześladowania, czasy końca. Po co Ci to? 

Dla umarłych czas nie istnieje. Więc teoretycznie, oczywiście jeżeli cała metafizyka świadków Jehowy jest prawdziwa, zaraz po przystawieniu sobie pistoletu do głowy i pociągnięciu za cyngiel – poczujesz i usłyszysz mały huk, pisk, ciepło, łoskot padającego ciała, ostatnia myśl, tunel, ciemność (mija w tym czasie setki lat, ale nie dla Ciebie) i światło. JEBUT !! Budzisz się w raju !! Otwierasz oczęta. Szeroki uśmiech pojawia ci się na twarzy. Ptaszki śpiewają. Otrzepujesz kurz z marynarki czy spódnicy. Wstajesz. Witasz się z uśmiechniętymi braćmi i siostrami. Patrzysz z wdzięcznością w niebo i wdychasz świeże, rajskie powietrze. Ach jak wspaniale..

Krótki moment bólu i stres związany z bądź co bądź trochę nieprzyjemną czynnością, jaką niewątpliwie jest uśmiercenie samego siebie, w obliczu życia wiecznego w ogrodzie szczęścia wydaje się tylko nic nie znaczącą niedogodnością.

6) Samobójcy nie będą musieli uczestniczyć w zbrodniczej służbie głoszenia. Tym samym czynią coś moralnie słusznego: Nie będą głosić (bo będą martwi) – więc tym samym, liczba osób które usłyszą o „dobrej” nowinie świadków Jehowy będzie mniejsza – a więc – więcej z nich będzie miało szansę znaleźć się w Królestwie Bożym (patrz tabelka). Im więcej – tym lepiej. Sam Bóg twierdzi, że chce żeby wszyscy zostali zbawieni. O ile świadkowie Jehowy mają rację – to wszyscy powinniśmy się zabić – wtedy znajdziemy się w raju od razu. Zgodnie z nauką świadków Jehowy im więcej ludzi zginie przed Armagedonem tym lepiej. Jeżeli zginą wszyscy – to wszyscy zostaną zbawieni. Dlatego oczywistym jest, iż człowiek, który rozpęta następną wojnę światową powinien zostać nazwany Zbawicielem. Im więcej ludzi umiera – tym więcej dostępuje zbawienia. Proste.

7) Podążaj za biblijnym przykładem. W książce od naszego dobrego ojca Jehowy mamy kilka (dokładnie 7) przykładów samobójstwa i żaden nie jest potępiony. Wymienię te najciekawsze:

a) król Saul rzuca się na miecz – honorowe wyjście.

 „Samobójstwo Saula” Piotr Bruegel Starszy 

b) protoplasta islamskich bojowników – „suicide bomber” Samson. Szlachetny ów człek zwalił na głowę Filistynom i sobie przy okazji wielką świątynię Dagona. Bóg wysłuchał modlitw i dał mu siłę by to zrobić. Uśmiercił Samson tym sposobem tysiące wrogów. I jeszcze zniszczył przybytek religii fałszywej. Pełen sukces. Mission Accomplished!!

Co prawda Samsonowi pewnie nie leżało na sercu zbawienie Filistynów ale być może jest to jakaś wskazówka dla świadka Jehowy – zamiast umierać sam może zabrać ze sobą tysiące innych ludzi – dzięki temu jeszcze więcej szczęśliwców obudzi się w raju. Potem na pewno wszyscy mu serdecznie za tą śmierć podziękują.

           „Samson w świątyni Dagona” Gustav Dore

c) I najbardziej znany przykład; filar chrystianizmu sam Jezus Chrystus. Jeżeli sam Jezus tak zrobił, to chyba coś musi w tym być? Przecież mamy go naśladować. Podążać jego śladami.

Ale ale.. zaraz! Hola! (już słyszę te głosy) Przecież Jezus nie popełnił samobójstwa!! Zamordowali go!! Co opowiadasz ty pełny nienawiści, otumaniony przez Szatana wrogu prawdziwej religii !!

Com powiedział tom powiedział. I jestem w stanie tego bronić. Moim zdaniem śmierć Jezusa może być rozpatrywana w kategorii samobójstwa. Biblijny Jezus to był syn Boży prawda? Dokonywał cudów, leczył chorych a nawet wskrzeszał z martwych. Sam twierdził, że wystarczy by skinął rękę – a Bóg ześle mu na pomoc legion aniołów. Nie ma chyba wątpliwości, iż Jezus gdyby chciał mógł w każdej chwili zakończyć swoje męczarnie, zejść z krzyża (tak ja w powieści Jacka Piekary) i dokonać pomsty na swoich wrogach. Nie zrobił tego. Ale oczywiste jest, że było to w jego mocy. Czy nie przypomina to sytuacji człowieka, który położył głowę na torach kolejowych i widzi zbliżający się pociąg? Może w każdej chwili zejść z nasypu, ale z jakiegoś powodu tak nie robi. I w końcu ginie pod kołami. A mógł się uratować. Samobójca prawda?

8) Jak to zrobić? Po przemyśleniu wydaje się jednak, że śmierć poprzez strzelenie sobie w łeb – może nie podobać się Jehowie. Jehowa nie cierpi broni palnej. Odpada też mój sposób numer jeden na liście pod tytułem „Jak chciałbym się zabić, gdy zajdzie taka potrzeba”. Mianowicie przedawkowanie narkotyków – najchętniej heroiny. Trzeba pomyśleć o czymś innym: Z praktyki biblijnej wynika że największe uznanie w oczach Jehowy miałaby śmierć przez utopienie. Myślę, że samospalenie też byłoby dobrze widziane. Powieszenie również wchodzi w grę. Niestety ciężko będzie się samemu ukamienować. Albo pociąć się mieczem.. Ale myślę, że Jehowa zrozumie, iż czasy trochę się zmieniły i trudno będzie się zabić na modłę Biblijną. Dlatego cała gama, niebiblijnych acz dalej chyba chrześcijańsko neutralnych sposobów, stoi otworem. Mam na myśli np. skok z wieżowca, rzucenie się pod pociąg albo codzienne odżywianie się w Mc Donaldzie

Podsumowanie:

W dużym skrócie; Samobójstwo, czy też po prostu śmierć, jest najłatwiejszym i najpewniejszym dla świadka Jehowy sposobem na zbawienie. Jest to metoda, która bezpośrednio wynika z ich wykładni. Jeżeli wierzysz we wszystko, co mówią świadkowie Jehowy – to musisz, będąc konsekwentnym, przyznać, że mimo wszystko najszybszą i najpewniejszą drogą do zbawienia jest śmierć.

Co oczywiście oznacza, że religia, z wykładni której – można wysnuć taki wniosek – powinna być z miejsca uznana za niewiarygodną i wręcz niebezpieczną. Ten tekst miał na celu pokazanie tej przerażającej irracjonalności. Jest wprost niewiarygodne, że można głosić takie androny i ciągle pozyskiwać nowych wyznawców. Celem całej tej mojej pisaniny jest tylko pomoc ludziom, którzy ciągle siedzą w organizacji. Proszę was! Zastanówcie się w co wierzycie?

A jeżeli ktoś po przeczytaniu tego artykułu będzie chciał naprawdę pozbawić się życia, to znaczy, że nie zrozumiał, jaki jest tego przekaz. Więc mała prośba, zanim targniesz się na swoje życie – wyślij mi maila.

A teraz zakończenie:

Jeżeli jesteś świadkiem Jehowy i ten tekst wydaje ci się przesadzony – to pewnie masz rację, bo nie podchodzę do tematu zupełnie poważnie. Ale zastanów się. Twoja religia – zupełnie serio – sama promuje pewną formę samobójstwa. Bo jakże inaczej nazwać sytuację, w której świadkowie Jehowy odmawiają formy leczenia, która może uratować im życie? Oczywiście chodzi mi o kwestię transfuzji krwi. Nie chcę się nad tym rozwodzić, ale to już nie jest temat do śmiechu. Tysiące świadków Jehowy zmarło – ponieważ z powodów religijnych odmawiali zastosowania najlepszej formy leczenia proponowanej przez lekarzy. Czyż to nie czysta głupota? A jednak tak się dzieje. Dlaczego? Bo czymże jest to doczesne życie w obliczu wiecznego? Świadkom Jehowy wmawia się, iż transfuzja krwi jest ciężkim grzechem i z tego powodu Bóg może nie dać im zbawienia. Natomiast w przypadku, gdy nie zgodzisz się na transfuzję i umrzesz w szpitalu – to jesteś bohaterem, męczennikiem. W raju znajdziesz się z pewnością. Gwarancja zbawienia 100%. Cały zbór będzie mówił o Tobie z szacunkiem. Jakie to wspaniałe świadectwo! Umarł dla wiary! Czy czegoś to nie przypomina? Tak. Przecież o tym pisałem. Tylko w ujęciu dużo bardziej ogólnym, gdzie ta prawidłowość nie jest widoczna od razu. A w mikro temacie jakim jest kwestia krwi widać ją jak na dłoni: Według świadków Jehowy po prostu warto umrzeć. Oni są wrogami życia!!

Ludzie stojący za nauczaniem świadków Jehowy umiejętnie wmówili reszcie wyznawców, iż doczesne życie jest nic nie warte. Że wartościowe to jest „budowanie sobie skarbu w niebie”. Zaskarbianie uznania Bożego. Wtedy zasłużycie na nagrodę. Na zbawienie. Obrzydzili ludziom zwykłą codzienność, naturalne przyjemności, sielskość egzystencji. Z tego co piękne i przyjemne uczynili występek i grzech. Owe wrogie nastawienie do życia daje się zauważyć w statystykach  – według wielu źródeł odsetek samobójstw i chorób psychicznych jest w środowisku świadków Jehowy 5 – 10 razy większy niż średnia społeczna

(http://www.culthelp.info/index.php?id=1824&option=com_content&task=view).

Można w to uwierzyć nawet na słowo, wystarczy spojrzeć na listę symptomów i czynników ryzyka związanych z depresją i samobójstwem. Wybrałem te, które od razu można skojarzyć z charakterystyką typowego świadka Jehowy:

– Izolacja od społeczeństwa,

– brak akceptacji przez środowisko,

– bezustanne mówienie o śmierci,

– ciągłe poczucie winy,

– poczucie beznadziejności i niepokoju,

– brak hobby i zainteresowań,

– brak aktywności fizycznej,

– wysoki poziom samokrytyki,

– przynależność do sekty bądź gangu,

Dlatego drogi świadku Jehowy, jeżeli to czytasz, to wiedz, iż mimo przewrotnego tytułu tego wpisu – nie chcę namawiać do samobójstwa. Chcę tylko pokazać, że to właśnie religia w której tkwisz do takiego powolnego samobójstwa zmusza. Nakazuje porzucić samodzielne myślenie, przestać rozmawiać z ludźmi, którzy sprzeciwiają się Organizacji, poświęcić życie doczesne na ołtarzu służby dla Boga i uczynić Cię mdłym, nudnym rozgoryczonym człowiekiem. A ja chcę żebyś wyszedł na zewnątrz i odetchnął nieskażonym ideologią  powietrzem i był tym, kim chcesz być i możesz być. Nie rezygnował z siebie i drobnych przyjemności. Ciesz się życiem, bo drugiego najprawdopodobniej nie będziesz miał.

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *