Esej/Osobiste

O kobietach ze „świata”

O kobietach ze „świata”


Przez okres mojej bytności w zborze świadków Jehowy – otoczenie i publikacje kreśliły dość łechczący moje ego obraz. Kazały postrzegać samego siebie jako jednostkę wyjątkową, która ma  błogosławieństwo samego Boga i dostęp do wiedzy, która innym nie jest dana. 

Trafiało to w samo sedno mojej próżności. Bo bardzo potrzebowałem pozytywnego doładowania. Była to bardzo potrzebna odpowiedź na moje wewnętrzne rozterki, sprokurowane przez ciągłe bycie tym innym: A tu proszę: 

Nieważne, że się z Ciebie śmieją, nieistotne, że w domu się nie przelewa (bo rodzice stawiają sprawy Królestwa na pierwszym miejscu, zamiast iść do pracy). Jesteś wyjątkowy! Urodziłeś się w prawdziwej religii! Masz super szczęście!!

Wykładnia wartości każdego faceta jest w zasadzie bardzo prosta niezależnie od wyznania: podobać się jak największej ilości kobiet. I już. Gdy czas budowania męskiej pewności siebie przyszedł na mnie – byłem dobrze przygotowany. Był to okres kończenia ówczesnej podstawówki, wiek 14-15 lat. Organizacja, uczynni wujkowie i cała reszta, zdają sobie sprawę z tego jak trudny to czas, więc od dawna kładziono mi do głowy zesłane przez Boga mądrości. Upewniono się, żeby wszystko co kojarzy się z seksem, kojarzyło się również z grzechem. Masturbacja,  nawet samo pożądliwe spojrzenie na niewiastę, nie wspominając już nawet o jakichkolwiek innych bardziej zaawansowanych akcjach, to wszystko są bardzo złe rzeczy i należy się ich wystrzegać, żałować i błagać w modlitwach o wybaczenie. Więc wzrastałem w rzeczywistości którą można streścić krótko; świat jest zły i jego pożądliwości są złe. A najgorsze są pożądliwości cielesne i należy dawać zdecydowany odpór tego typu pokusom, bo inaczej Bóg się pogniewa. 

Oczywiście, ta cała propaganda nienawiści wobec naturalnych potrzeb człowieka, nie zapobiegła powstaniu potrzeby podobania się kobietom. Bardzo mi zależało by im imponować. Ale oprócz samego podobania się, rozmów, trzymania za ręce i całusów nic więcej nie oczekiwałem. 

Byłem ciekawy świata, a moje młodzieńcze fantazje rozpalał tworzony przez Organizację mit: Kobiety ze świata są złe i zepsute. Hmm dla uszu napalonego, młodego chłopaka brzmi to nader ciekawie. Trzeba się mieć na baczności – ostrzegała Organizacja – owe  wyuzdane hetery tylko czyhają w jaki sposób sprowadzić braci na złą drogę. Należy być czujnym i się ich wystrzegać, z pomocą Boga można dać im odpór. Wujkowie i ciocie ze zboru zdawali się sugerować, iż każda „światowa” kobieta chciałaby takiego fajnego faceta jak świadek Jehowy za męża. Bo świadkowie są pracowici, uczciwi, nie zdradzają, nie palą, nie piją i nie biją. Co, według wielu starszych, ma w sobie wystarczającą moc by rozpalić każdą świecką kobietę do czerwoności. 

Taka argumentacja dotarła i do mnie. Ludzie uwierzą w największą nawet bzdurę, jeżeli tylko stawia ich ona w dobrym świetle lub obiecuje korzyść. 

Przygotowywałem się do debiutu w szkole średniej. „Laski” to był oczywiście bardzo ważny aspekt życia w tamtym okresie. Zresztą jest tak do tej pory 🙂 Nie byłem typem Casanovy, ale pomny wiedzy jaką mi wpajano, oczekiwałem całych tabunów kobiet, które będą chciały mnie, biednego i uczciwego brata – uwieść i usidlić. Czekałem na to. Co innego było poderwać jakąś siostrę na kongresie, a co innego zyskać popularność wśród kobiet ze świata. Światowa dziewczyna, to był taki zakazany owoc, którego wszyscy chcieli, ale nie każdy ośmielał się na niego porwać. Pewnie ze strachu przed Bogiem, ale chyba też z powodu kompleksów, których bycie świadkiem dostarcza wiele. Ale co innego, gdyby taka światowa perwertka sama z siebie chciałaby się za nas zabrać. To by było pięknie. Oczywiście do niczego by nie doszło, ale sam fakt, że jakaś kobieta pragnie mnie uwieść byłby niezwykle przyjemny. Ja bylem pewien, że przetrwał bym taką próbę zesłaną na mnie przez Przeciwnika.

Ale stało się coś, czego nie oczekiwałem.. O wiele trudniejszy do przełknięcia był fakt, że taka próba nie nadeszła!!!

Cholera!! To przecież wszystko nie tak. A miało być tak pięknie. A brat Heniek ostrzegał, iż mam być czujnym w szkole średniej, bo te wszystkie dziewczyny tylko czekają, żeby wskoczyć ze mną do łóżka. No i co? No i gówno. Okazało się, że rzeczywistość jest zgoła inna, niż brat Heniek sobie wyobrażał; Dziewczyny nigdzie nie wskakują. Są wybredne. Nie rzucają się na mnie! Nie wodzą na pokuszenie! To właściwie jest odwrotnie – facet musi się raczej mocno napracować żeby jakaś atrakcyjna „laska” była chętna. Co za rozczarowanie. Trzeba zmienić strategię. Ciężko przyjąłem ten cios. Nikomu nie imponowałem, a raczej większość się ze mnie śmiała. Laski nie leciały na moją grzeczną fryzurę, świetną znajomość Biblii, religijny sposób wyrażania się i na fakt, że nie piję, nie palę ani nie biję. Samiec będący świadkiem Jehowy, często jest niezwykle nudną jednostką, i jego akcje nie stoją wysoko na rynku matrymonialnym. Pochodzi zazwyczaj z biednej rodziny, gdzie stawia się na nacisk na służbę dla Boga, a nie na zapewnienie bytu rodzinie. Dlaczego jakaś mądra światowa dziewczyna miała by chcieć zadać się bliżej z takim dziwnym indywiduum? Człowiekiem bez większych ambicji, przekonanym o własnej wyższości na innymi i właściwie pozbawionym perspektyw na bycie kimś „cool”. Chyba tylko ciekawość może ją do tego skłonić. Albo coś tak irracjonalnego jak prawdziwa miłość 🙂

Zgodnie z zaleceniami z „Przebudźcie się”, felieton: „Młodzi Ludzie Pytają”: Bycie kimś fajnym jest niepożądane – świat jest zły i nie wolno się angażować w jego zepsute szachrajstwa. Nie warto tracić czasu na sport, teatr, czy czytanie świeckich książek. A już najgorsze co może zrobić młody ŚJ to spoufalać się z niewierzącymi, czyli robić to, czego człowiek w tym wieku najbardziej potrzebuje – być częścią grupy, czuć się akceptowanym i lubianym.

Należy stać z boku i tylko z pogardą się przyglądać, jak ludzie ze świata marnują życie na tak głupie czynności jak zabawa, nauka, uprawianie sportu, robienie kariery albo poświęcanie wolnego czasu rodzinie.. Młody świadek Jehowy ma ćwiczyć owoce ducha, być skromnym i pokornym a wolny czas spędzać na czytaniu publikacji, zebraniach i ogłaszaniu dobrej nowiny. 

Realia są takie, iż gdyby wszyscy postępowali, tak jak się to zaleca w „Młodzi Ludzie Pytają”, to gwarantuję, że 50% społeczeństwa młodych ŚJ kończyła by w końcu na oddziale psychiatrii i to nie w roli lekarza. A, że szczęśliwie, większość młodych ma jednak dość luźne podejście do zaleceń „niewolnika wiernego i rozumnego” to ląduje tam „tylko” 20% z nich.

Mnie udało się takiego losu uniknkąć – ale tak czy inaczej, szkołę średnią kończyłem jeszcze jako świadek Jehowy, dalej będąc prawiczkiem..  Na szczęście nie zniszczyło to totalnie mojej psychiki, najwyżej troszeczkę. Ja byłem jednym z tych, którzy wierzyli w Organizację, ale jednak z lekkim powątpiewaniem podchodzili do tych wszystkich dziwnych zakazów i zaleceń. Może dlatego kilka przygód natury erotycznej podczas okresu szkoły średniej zaliczyłem. Ale były to najczęściej zabawy z siostrami, podczas ośrodków pionierskich pod namiotemi 🙂 Miałem oczywiście tzw. Komitet Sądowniczy, żałowałem za grzechy itd. nawet jeszcze szczerze, chociaż zauważałem powoli, że coś tu jest nie tak. W mojej głowie kołatało mnóstwo pytań i wątpliwości. Niestety dość późno absurdy tej religii objawiły się przede mną w całej krasie. Teraz trochę mi za to wstyd i jeszcze bardziej żal, że zmarnowałem tyle czasu. Później miały się zacząć studia i to był początek końca mojej bytności w jedynej prawdziwej organizacji Bożej. 

Udostępnij

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *